Food - Cooking - Grilling - Sous-Vide - Baking - Cocktails

Grill deluxe

Grill deluxe

KIEŁBASA DOMOWA – Z POZDROWIENIAMI Z WĘGIER!

W naszym domu pojawia się co roku ta sama dyskusja, której tematem jest: Kiełbasa grillowa!

On: Jemy! Ona: Bleeeeeeh! Nieeeee, może jednak lepiej zróbmy coś innego?

Już od wczesnego dzieciństwa nie przepadam za kiełbasami wszelakiej maści. Były tylko nieliczne odmiany, które raczyłam konsumować i najczęściej tylko wtedy, kiedy mogłam ją upiec nad ogniskiem. To było w jakiś sposób magiczne. Myślałam często wtedy o historiach opowiadanych mi przez moją mamę, która jako mała dziewczynka należała do harcerstwa. Mama opowiadała zawsze o ogromnych ognichach, o dźwiękach gitary i o piosenkach śpiewanych przy tych właśnie ogniskach, kiedy każdy zebrany wokół ściskał w dłoniach patyki, na których końcach była kiełbacha, którą się samemu piekło. Po opowieściach mama śpiewała nam (mnie i siostrze) te pieśni w leniwe popołudnia. Kiedy zamykam oczy, przenoszę się znów do naszego starego mieszkania, w którym bawię się na podłodze u stóp wielkiego pomarańczowego fotela, na którym siedzi moja mama i śpiewa stare pieśni harcerskie i wojenne o miłości, tęsknocie i wolności. Za oknem jest lato i przez otwarte okno wpada zapach świeżo skoszonej trawy. Polskie lato szaleje na dworze i przynosi ze sobą słodkawo-świeży powiew wiatru. Harcerzem być! Jakże pięknie by to było! Przy ognisku smakowała mi więc kiełbacha na kijku zawsze, bo przywoływała wspomnienia mamy i romantyczne wyobrażenie i marzenia o harcerstwie.

I to tyle. W innych sytuacjach broniłam się rękami i nogami przed konsumpcją jakiejkolwiek kiełbasy i unikałam jej jak diabeł świeconej wody… dopóki nie poznałam mojego partnera, który to kiełbasę uwielbia. Żeby sprawić mu przyjemność, zgadzam się czasem na to, aby ją zjeść. Jeszcze mnie to nie zabiło i w sumie niweluje głód – czyli wypełnia swoją funkcję, ale przyjemności przy tym nie mam żadnej. Więc, gdyby o mnie chodziło, to…bym raczej sama nie wpadła na pomysł zgrillować sobie kiełbaskę.

Wychowałam się w postkomunistycznych czasach, kiedy to żywności było nie za wiele a i wyboru nie miało się dużego. Co było – to się kupowało. Wszystko było drogie. Na podwórku kursowały straszne historie o kiełbasach – wymyślone i rozprzestrzeniane przez dzieciaki oczywiście (chciejmy w to wierzyć!). Ciągle grzmią w mojej głowie jeszcze teraz słowa wypowiadane przez moją starszą siostrę, która swego czasu broniła się wszystkimi czterema przed konsumpcją parówek i podobnych przetworów o jednolitej konsystencji, z której nie dało się wywnioskować, jakie mięso zostało użyte do produkcji tego towaru… „ Na pewno szczury tez przemielili” 😀 …”albo pazury, dzioby i pióra…” hahaha…. „Nie no, co tyyyy….”… „a skąd wiesz? Przecież nie widzisz, co jest w środku”… uahahahaha. Dzieci! Boskie, czyż nie? Choć wiedziałam, że to właściwie nieprawda, zapadło mi to w podświadomości i wżarło się gdzieś na stałe w moją głowę.

Jako dorosły człowiek zwracam zawsze uwagę na to, z jakich składników powstaje dany produkt, skrzętnie czytając składy. Często jeży się skóra na całym ciele, kiedy się widzi, ile chemii koncerny spożywcze pakują np. do kiełbasy.

Pewnego dnia odwiedziła mnie moja mama i przywiozła mi w prezencie wymarzoną maszynkę do mięsa, ponieważ (z wyżej wymienionych przyczyn) chciałam mieć możliwość samodzielnego świeżego przygotowania mięsa mielonego. Jakże zaiskrzyły się moje oczy, kiedy odkryłam w opakowaniu nasadkę do produkcji kiełbasy! Wyprodukujemy własną kiełbasę! Zapadła decyzja.

Powiedziane – zrobione! Nie jest to dobry pomysł dla ludzi, których natura nie wyposażyła w cierpliwość oraz dla ludzi nie lubiących gotowania i spędzania czasu w kuchni. Taka produkcja trwa dosyć długo. My osobiście kochamy spędzać czas w kuchni, więc podjęliśmy się tego zadania.

Najpierw wypucowaliśmy kuchnię na błysk, żeby było przytulnie i milo. Następnie otworzyliśmy butelkę czerwonego pysznego wina (Sirah), którą kupiliśmy przedpołudniem u włoskiego hurtownika. W tle puściliśmy przyjemną muzykę. Zakasaliśmy rękawy i ruszyliśmy z przygotowaniami. Było dużo śmiechu, tańca, żartów, robienia głupot. W międzyczasie powstały domowe pyszne pszenne bułki. Po całej akcji grillowaliśmy na tarasie w ogrodzie, odpoczywaliśmy i potem jak zabici polegliśmy głośno chrapiąc.

I wiecie co? … to były najlepsze i najbardziej aromatyczne kiełbaski z grilla, jakie kiedykolwiek jadłam. Takie to ja mogę jeść. Zrobiliśmy je sami, więc wiedziałam, co znajduje się w środku. Były tak pyszne, że na pewno zrobimy je jeszcze nie raz! To jest pewne jak w banku – jak grillować, to tylko tak!

Ponieważ to jest naprawdę niezła akcja, samemu takie kiełbaski wyprodukować, polecam zrobić zaraz większa ilość i to czego się przy pierwszym podejściu nie zje – w porcjach zamrozić. Nam wyszło około 30 kiełbas.

Tak przy okazji: dopiero kiedy wyprodukujesz kiełbasę sam, widzisz, ile tłuszczu (boczku i / albo słoniny) trzeba użyć, co służy temu, aby nie była za sucha. Zwykle na opakowaniu kiełbas jest napisane z ilu procent wieprzowiny taka kiełbasa powstała. Nie podaje się, ile słoniny albo boczku znajduje się w takiej kiełbasie. Okazuje się, że im kiełbasa soczystsza – tym więcej tłuszczu. Dopiero wtedy człowiek wie, co ma na talerzu i następnym razem jedząc gdziekolwiek kiełbasę z grilla zje najwyżej 2 zamiast np. 4…. Chyba że zrobi je sam i nie będzie mógł utrzymać łap przy sobie…. Wtedy zje 5 i będzie czekał, aż pęknie…

 

Tych składników będziesz potrzebować:

 

 

500 g boczku wieprzowego

500 g karkówki

2 czerwone papryki

1 paczka sera feta

2 ząbki czosnku pokrojonego na małe kawałki

Starta skórka z organicznej pomarańczy

Po 2 łyżki stołowe: papryki słodkiej i papryki ostrej w proszku

Po 1 łyżce stołowej wędzonej papryki w proszku i świeżo mielonego pieprzu

1/2 łyżeczki zmielonego kminku

10 g cukru

10-15 g soli (do smaku – lepiej najpierw mniej)

5 metrów jelita wieprzowego (kaliber 34/36)

 

Przygotowanie:

Opłucz mięso i boczek pod bieżącą zimną wodą i osusz dokładnie papierem kuchennym. Najlepiej zaraz po zakupie.

Wyjmij mięso z lodówki, pokrój na kawałki, które pasują do twojej maszynki do mięsa. Dodaj wszystkie składniki (z wyjątkiem papryki i sera feta) do kawałków mięsa i dobrze wymieszaj.

Aby mięso lepiej przeszło przyprawami włóż mieszankę do miski, przykryj folią spożywczą i włóż wszystko do lodówki (opcjonalnie w torebce do zamrażania włóż do zamrażarki na godzinę).

Następnie podgrzej piekarnik do 250 stopni. Przekrój paprykę na pól i usuń nasiona. Połóż połówki papryki na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia – uciętymi powierzchniami skierowanymi w dół i umieść je w piekarniku na najwyższej dostępnej pólce, następnie włącz funkcję grillową. Powierzchnie papryki powinny być prawie całkowicie zaczernione (“spalone”). Zajmuje to od 20 do 40 minut. Trzeba pilnować piekarnika i połówek papryki. Jeśli połówki są już czarne, wyjmij je z piekarnika i przykryj wilgotną ściereczką lub wilgotnym podwójnie złożonym papierem kuchennym i pozwól im ostygnąć.

W tym czasie wyjmij mięso z lodówki i zmiel za pomocą maszynki do mięsa. Użyj tarczy do cięcia z najmniejszymi otworami. Gotowe mięso włóż z powrotem do lodówki lub zamrażarki.

Zajmij się ponownie papryką. Gdy całkowicie ostygnie, delikatnie usuń skórę z grzbietów papryki.

Zgrillowanie skórek i wilgoć powodują, ze skórka powinna zchodzić bez problemu i z duża łatwością. Papryka zyskała przyjemny troszkę wędzony smak. Pokrój paprykę w małe kostki.

Teraz rozdrobnij ser feta. Następnie wymieszaj dokładnie zmielone mięso z pokrojoną papryką i skruszonym serem feta. Masa powinna znaleźć się teraz ponownie w lodówce.

W międzyczasie przepłucz jelita kilka razy zimną wodą. Powinieneś upewnić się, że podczas płukania nie powstają żadne węzły. Następnie zostaw je w zimnej wodzie, aż będziesz ich ponownie potrzebować.

Teraz koniecznie zrób sobie przerwę. Nogi do góry! Napij się kawy, piwa lub kieliszek wina. Zrelaksuj się i naciesz się faktem, że już tak dużo przygotowałeś i przed tobą jest widoczna meta. Jeszcze tylko jeden sus. Alternatywnie zabierz swojego czworonożnego przyjaciela na przyjemny spacer.

Ale teraz wracaj do pracy!

Najpierw powinieneś przetestować smak masy. Rozgrzej więc patelnię i wrzuć do niej kawałek mięsa – a następnie posmakuj. Możesz potrzebować więcej soli lub pieprzu … dopraw do smaku – powtarzając procedurę, aż będziesz zadowolony z efektu.

Teraz nadszedł czas formowanie kiełbasek!

Kiełbasy muszą być wciśnięte w jelita. Bez odpowiedniego sprzętu, jest to niestety niemożliwe.

Możesz sam wybrać długość kiełbasek! Nie rób ich jednak zbyt długich.

Co teraz? Teraz piwko w rękę i wrzuć kiełbaski na grilla! Jeśli nie masz zbyt dużo czasu na grillowanie, możesz podpiec kielbaski na patelni.

Please follow and like us:


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.